Dzisiaj wyjdziemy nieco poza czysto lekarską perspektywę. Ze względu na swoją wyrazistość, medyczna metafora wciąż będzie dla nas swego rodzaju szkieletem, jednak problem, który chciałbym dziś poruszyć, dotyczy uczniów, studentów i nauczycieli wszystkich kierunków, prawie wszystkich wydziałów i większości uczelni na świecie.

Porozmawiajmy zatem o jednym z nowo rozpoznanych społecznych zaburzeń z pogranicza edukacji i psychologii poznawczej, dotyczącym w szczególny sposób pokolenia ludzi, którzy uczą lub uczyli się głównie z baz pytań.

Zjawisko to nie jest jeszcze powszechnie znane. Wiele osób cierpiących z powodu tej “przypadłości”, nie łączy swoich edukacyjnych odruchów z wieloma objawami i problemami, na które napotykają zarówno w trakcie nauki, jak i w okresie doskonalenia zawodowego. Społeczny pośpiech doprowadził młodych ludzi do sytuacji, w której ze względu na brak czasu są zmuszeni korzystać z jednej wybranej formy przygotowania do egzaminów. Niektórzy z nich, ci najbardziej zapracowani, ze względu na inne obowiązki lub też po prostu lenistwo i niewiedzę, decydują się ograniczyć metodykę swojej pracy intelektualnej tylko i wyłącznie do rozwiązywania pytań zamkniętych.

Skąd to się wzięło? I dokąd może nas to wszystkich zaprowadzić?

Etiologia i patogeneza

Przyczyn tej choroby cywilizacyjnej należy upatrywać na początku XIX wieku. Rewolucja przemysłowa drastycznie zwiększyła zapotrzebowanie na wysoce wykwalifikowaną siłę roboczą. Powstające fabryki, wzrost jakości życia i silnie napędzana rozwojem społecznym gospodarka doprowadziły do powstania pierwszych ogólnokrajowych systemów oświaty. Publiczne szkoły nie były wtedy oczywistością – jest to cecha charakterystyczna czasów współczesnych. Wówczas powstawały tylko w jednym celu: by wykształcić, choć raczej należałoby użyć słowa “wyprodukować”, robotnika o ściśle określonych kompetencjach czy, jeśli mielibyśmy być precyzyjni, “parametrach”.

Z biegiem lat proces “produkcji” takiego pracownika podlegał naturalnemu udoskonalaniu, które miało na celu zaspokojenie potrzeb przemysłu, a dalej również biznesu. Ze względu na przeskoki technologiczne i wymagania dotyczące jakości musiał ponadto ulec procesowi standaryzacji.

Dekada po dekadzie każde kolejne pokolenie uczniów musiało sprostać coraz to większym, często ujednoliconym względem wszystkich wymaganiom. I tak jak na hali produkcyjnej, tak i w szkołach powstał byt, który w wielkich fabrykach nazywamy działem jakości. W przypadku edukacji otrzymał miano centrum egzaminacyjnego.

Pojawił się jednak problem dotyczący surowca. O ile żelazo, drewno, szkło czy też jakąkolwiek inną materię da się łatwo zbadać i porównać każdą próbkę ze sobą, tak porównywanie uczniów okazało się zadaniem trudniejszym.

Dlatego właśnie powstały pierwsze bazy pytań, które stanowią główne narzędzie wykorzystywane w standaryzowanych testach. Dla lekarzy wyjątku oczywiście nie zrobiono.

Objawy i rozpoznanie

Scenariusz znany każdemu studentowi uczelni wyższej. Na kilka dni przed egzaminem grupy fejsbukowe czy też skrzynki mailowe są masowo zawalane dziesiątkami pytań – wszyscy poszukują możliwie najbardziej aktualnej i sprawdzonej bazy pytań do zbliżającego się egzaminu. Wzrastające napięcie wśród studentów często przeradza się w przerażenie. Wiąże się ono zawsze z jedynym – starsze roczniki nie pozostawiły w spadku jakiegoś magicznego pliku czy też kawałka papieru, który niczym wilczy bilet na ostatni statek przez ocean pozwoliłby w łatwy sposób sprostać zbliżającemu się wyzwaniu.

Zawód lekarza stawia przed adeptem ściśle określone wymagania, które z biegiem lat stale rosną. Myślę, że jest niewiele profesji, w których poziom jednostkowej odpowiedzialności, jaką trzeba “wziąć na klatę”, jest tak wysoki. Smutny jest zatem fakt, że tak wiele egzaminów, testów, “wejściówek” i “wyjściówek”, z mniej lub bardziej ważnych przedmiotów, jest standaryzowanych. Problem jest tym bardziej drastyczny, że wiele z tych testów nie zostało zmienionych od lat.

Znam bardzo wiele osób, które miały już tak dobrze wyrobiony nawyk korzystania z bazy pytań, że praktycznie przestały się uczyć. Celem studiów stało się dla nich zaliczanie egzaminów, a nie zdobycie wiedzy i umiejętności. Wielu z nich po studiach przeżyło niemały szok i nie miało już szansy na nadrobienie olbrzymich zaległości. Pół biedy, jeśli pytania i egzaminy są tak konstruowane, by minimum zrozumienia było konieczne do ich zdania. Problemem są egzaminy, które “wchodzą”, na które nie trzeba uczyć się wcale. A cała grupa tym bardziej cieszy się ze zdobytych bez wysiłku dobrych ocen.

Do czego to doprowadziło?

Powikłania

Nauka pod pytania prowadzi do sukcesywnego wyjaławiania ambicji młodych ludzi. Rzeczywiste zrozumienie jest coraz niższe, zatem i poprzeczki stawiane są coraz niżej. W rezultacie system “produkuje” ludzi pozbawionych bardzo wielu kluczowych zdolności, na czele z umiejętnością samodzielnego, krytycznego myślenia. Co więcej, przekazuje, a później egzekwuje wiedzę w taki sposób, że z trudem przyswojone informacje bardzo szybko się ulatniają.

W konsekwencji kształcimy coraz słabszych lekarzy, niepotrafiących użyć swojej wiedzy, niezdolnych do określenia, skąd się u nich wzięły konkretne informacje. Popełniają więc o wiele więcej błędów oraz dają się łatwo sterować przez starszych kolegów czy też wyzyskiwać przez sprytne dyrekcje szpitali. Nie mają poczucia własnej wartości i absolutnie nie są świadomi swoich kompetencji zawodowych. Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest to miłe uczucie.

Co gorsza jednak, wielu z nas przestaje lubić medycynę jako dziedzinę wiedzy. Specjalizujemy się w jej wąskim zakresie i pilnie strzeżemy obszaru swoich kompetencji. Niechętnie uczymy się nowych rzeczy, nie podejmujemy dialogu z lekarzami innych specjalizacji. Zgodnie z badaniami przeprowadzanymi przez Cala Newporta, opublikowanymi w książce “So good they can’t ignore you”, poczucie mistrzostwa jest jednym z filarów satysfakcji zawodowej, czyli pasji. To z rzetelnej i bogatej wiedzy bierze się swoista lekkość w działaniu, którą widzimy u naszych mentorów. Są oni zdolni do odpowiedzi na dowolne pytanie nie dlatego, że kiedyś już je słyszeli. Potrafią wydedukować odpowiedź na podstawie posiadanej wiedzy.

Czy możemy zatem cokolwiek zrobić, aby zmienić swoją sytuację?

Leczenie

Ostateczną terapią jest zderzenie z rzeczywistością zawodową. Czeka to każdego z nas i zweryfikuje wszystkie niedociągnięcia edukacyjne. To, ile wtedy poświęcimy zdrowia, czasu i pieniędzy, by uzupełnić braki spowodowane mało efektywną nauką to bardzo indywidualna kwestia. Proces ten jednak z pewnością nie będzie przyjemny.

Nie pisałbym jednak tych wszystkich rzeczy, gdyby nie przekonanie, że istnieje wiele metod, by się obudzić na odpowiednio wczesnym etapie i zmienić swoje nawyki edukacyjne. Można zareagować i zapobiec sytuacji, w której jest już za późno.

W pierwszej kolejności należy zmienić nasze podejście do samej bazy pytań i pytań zamkniętych. Nie powinniśmy ich traktować jako źródła wiedzy. Jest ona tylko i wyłącznie narzędziem do jej sprawdzania i weryfikowania. Może stanowić także ważny etap nauki, jednak nauka nie powinna się ani od niej zaczynać, ani kończyć.

Efektywna, mądra nauka musi przebiegać dwukierunkowo. Najpierw wtłaczamy pełny obraz wiedzy do naszych głów, a następnie tworzymy z niego odpowiedni mentalny model, którego później możemy używać. Dzięki temu po studiach nasza wiedza wypływa na zewnątrz w sytuacjach, w których jest potrzebna. I tego właśnie nie uczą pytania zamknięte. Używania wiedzy.

Pytania zamknięte są raczej jak puzzle, zawierają wiele podpowiedzi, często sugerując rozwiązanie, przez co nawet wielogodzinna praca z nimi nie pozostawia trwałych efektów, jeśli nie mamy odpowiednio stworzonej bazy własnej wiedzy.

Z pomocą przychodzą tutaj pytania otwarte, których zarówno na kursie, jak i poza nim jesteśmy wielkimi propagatorami. To jeden z najlepszych sposobów nauki. Co smutne, standaryzacja egzaminów sprawiła, że ustne egzaminy na uczelniach zaczęły być rzadkością.

Do takiego egzaminu trzeba całkowicie inaczej podejść. Trzeba naprawdę się nauczyć! Tak spędzony czas staje się inwestycją na lata, za to izolowana praca z samą bazą pytań – jego stratą. Właśnie dlatego jednym z celów projektu “Więcej niż LEK” jest stworzenie miejsca, gdzie młodzi lekarze będą mogli nadrobić zaległości i braki ze studiów, co jest niezbędne, by sprostali wymaganiom pierwszych dni pracy.

Nie twierdzę, że bazy pytań są złe – są po prostu narzędziem. Aby dobrze go używać, musimy rozumieć do czego służy, kiedy może pomóc i jakich efektów należy się spodziewać po pracy z nim.

Dlatego też zachęcam Was szczerze do przemyślenia tego tematu. Jakimi specjalistami chcecie być? Jakimi ludźmi? Jakimi lekarzami? Nauka to około ⅓ Waszego życia. To, jak będziemy się uczyć, wpłynie na to, jak będziemy pracować i żyć.

A to zdecyduje w dużym stopniu o tym, czy w swojej zawodowej codzienności będziemy po prostu szczęśliwi.

Chcesz uczyć się i leczyć świadomie?

Kursy Więcej niż LEK pozwolą Ci efektywnie uczyć się przez całe studia medyczne oraz zdać egzaminy końcowe z najlepszymi wynikami!

 
70% studentów medycyny uczy się razem z nami!