Szukasz pierwszej części wpisu? Czego nie powiedzą Ci o stażu podyplomowym? (część I)

Komunikacja

Komunikacji poświęcę z całą pewnością wiele innych wpisów, stąd też tutaj opiszę tylko pokrótce aspekty, na które chciałbym, żebyśmy wszyscy zwrócili uwagę.

Co składa się na komunikację? Idąc podręcznikowo, możemy oczywiście wyróżnić komunikację werbalną i niewerbalną. Książek na te tematy zostało napisanych wiele i na pewno pochylimy się nad niektórymi detalami. Natomiast aspekt, na który chciałbym, żebyśmy wszyscy zwrócili uwagę to świadome wyrabianie własnego stylu komunikacji. Każde słowo ma tutaj znaczenie.

Świadome, bo powoduje, że w trakcie pracy z pacjentami i współpracownikami osiągniecie zdecydowanie lepsze efekty, kiedy w trakcie rozmów spróbujecie stanąć obok, posłuchać siebie i zadać sobie pytania. Jak ja siebie odebrałem? Jak mogłaby mnie odebrać osoba bez wiedzy medycznej? Czy przekazałem to, co rzeczywiście chciałem powiedzieć?

Słowo “wyrabianie” oznacza posiadanie świadomości, że jest to proces. Kiedy zwracacie na te rzeczy uwagę, widzicie, kiedy coś nie działa. Odruchowo szukacie innych sposobów na dotarcie do pacjenta i uzyskanie tego, co jest w tej relacji najważniejsze – pewności, że pacjent zrozumiał przekaz. Pewności nie opartej tylko na potwierdzeniu pacjenta. Wymaga ona nieustannego weryfikowania, nawet z dobrze znanymi nam pacjentami.

Czym jest wreszcie “własny styl”? Jeśli będziecie mieli pomysł na to, jak się komunikować z pacjentem, będzie wychodziło Wam to zdecydowanie naturalniej. Filigranowa, młoda pani doktor będzie miała pewnie inne pomysły na to, jak wykorzystać swoją aparycję, barwę i tembr głosu w komunikacji niż jej 2-metrowy kolega. Domyślam się, że nie muszę tej kwestii rozwijać.

Wiedzę, którą posiadamy oraz wszystkie nasze cechy osobowości i wyglądu możemy przekuć na naszą korzyść. Tylko trzeba sobie zadać pytanie – jaki jest cel tych wszystkich działań? Jaki efekt mają one przynieść?

“Cel bez planu pozostaje tylko życzeniem”

Od dłuższego czasu doświadczam pewnego dysonansu. Z jednej strony w pełni zdaję sobie sprawę, że coraz więcej ludzi szuka pomocy mentorów i coachów zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Z drugiej – coraz częściej spotykam się z pewnym przesytem tymi zagadnieniami. Doszło do tego, że spotykam coraz więcej osób, które w ogóle nie chcą rozmawiać na temat rozwoju osobistego i reagują wręcz agresją.

Rozwój jest bardzo pozytywnym aspektem naszego życia. Stawia się go wśród podstawowych potrzeb ludzkich i wymienia jako fundament poczucia spełnienia. Jedyne, co musimy zrobić, to w pełni świadomie otworzyć się na wiedzę i umiejętności innych osób, wypracować zaufanie do ich metod. Jednocześnie powinniśmy zachować czujność, aby nie dojść do granicy, po przekroczeniu której zaczynamy być wykorzystywani przez innych. Nawiązuję do tego, ponieważ wiem, że temat “stawianie sobie celów” jest właśnie jednym z tych, które potrafią wywoływać tak sprzeczne emocje, a który jest niezwykle ważny w procesie nauki.

Idąc na staż dostajemy wyjątkowo dobre warunki do praktykowania umiejętności zarządzania swoimi celami. Zaraz po nim szybko przekonujemy się, że ta umiejętność jest nieodzowna w rozwoju zawodowym (o tym na pewno napisze też Adam :)). Nie określając, czego chcielibyśmy się nauczyć na każdym z oddziałów, pozostawiamy naszą naukę przypadkowi.

Może to być na początku mała rzecz. Nauka wypisywania zwolnień, recept, zakładania wkłuć dożylnych, wykonywania nakłucia opłucnej, cewnikowania – jest wybór. Większość z nich jest naprawdę prosta w wykonaniu i jedyne, co trzeba zrobić, to parę razy spróbować. Jednocześnie każda z nich jest niezwykle istotna w budowaniu poczucia kompetencji zawodowej. Poczucia, że wiemy, co umiemy.

Problem polega na tym, że bardzo rzadko trafiamy na oddział, na którym opiekunowie mają jakikolwiek plan nauki stażystów. Wniosek jest prosty – musimy planować sami.

Dlatego też szczerze zachęcam, aby każdego dnia na stażu zadać sobie to pytanie – czego chcę się dzisiaj nauczyć? Następnie wprost powiedzieć o tym pielęgniarce, lekarzowi czy innemu stażyście. Jeśli wykształcicie w sobie taki nawyk i w pełni weźmiecie odpowiedzialność za własną naukę, to wierzcie mi – zaczniecie się uczyć w zawrotnym tempie. Jasne, od czasu do czasu może się nie udać. Nie ma jednak lepszego i prostszego sposobu na budowanie pewności swoich umiejętności, która jest widoczna w każdej naszej interakcji z pacjentem i personelem.

Nauka

Na różnych etapach życia, w mniej lub bardziej spodziewanych momentach, przychodzi chyba nam wszystkim pewna myśl. Wszystko jest ze sobą połączone, a każda decyzja rodzi ściśle określone konsekwencje.

Jeśli będziemy myśleć o tym, czego chcemy się nauczyć. Myśleć, jak się zachowywać w pracy, planować każdy dzień na stażu, wiedzieć, czego chcemy i możliwie niewiele pozostawimy przypadkowi, to będziemy się uczyć efektywnie i to nie tylko w szpitalu. Będziemy mieli również czas, aby uczyć się poza nim. Jest to niesamowicie ważne, gdyż nauka do LEK-u, przed którym nikt nie ucieknie, wymaga sporo czasu i poświęcenia, jeśli zależy nam na wysokim wyniku.

Poza tym wszystkie te zachowania i nawyki, które mają służyć naszemu rozwojowi, mogą otworzyć nam niespodziewane możliwości. Często jedna osoba spotkana na stażu, na którą się otworzyliśmy, jest w stanie zasiać ziarno ciekawości całkowicie nowym tematem. Otworzyć zupełnie nowy rozdział życia.

Dzięki temu, że coraz więcej doświadczamy i coraz więcej się uczymy, zaczynamy lepiej rozumieć, z czym tak naprawdę wiąże się nasza praca. Co oznacza “bycie lekarzem”. Może to sprawić, że całkowicie zmienimy swoje plany co do wyboru specjalizacji. Bądźcie na to otwarci.

Wnioski

Całe moje doświadczenie związane ze stażem zawiera się w jednej prostej konkluzji.

Jesteśmy w pełni odpowiedzialni za wszystko, czego się nauczymy w trakcie stażu podyplomowego i to na nas spoczywa obowiązek wprowadzenia zmian, które zmienią nastawienie starszych kolegów do nauczania młodych lekarzy.

Zarówno w samej pracy, jak i po za nią, niczego nie przyniesie nam obarczanie winą za kiepską edukację systemu, współpracowników czy atmosfery na oddziale. Może wręcz spowodować, że całkowicie zamkniemy się na możliwości, które posiadamy.

Kolejna konsekwencja tego zjawiska może ujawnić się parę lat później. My sami jako specjaliści przestaniemy uczyć innych, zapomnimy jak to było, kiedy sami potrzebowaliśmy pomocy i staniemy się częścią odwiecznego cyklu obojętności i nieświadomości.

Jeśli pragniemy, aby dzielenie się wiedzą, wzajemna pomoc i mentoring powróciły do polskich szpitali – sami powinniśmy stanowić taki przykład. To my powinniśmy rozpocząć tę zmianę. Kto wie, być może dzięki naszemu wspólnemu wysiłkowi za jakiś czas istnienie efektywnego, systemowego nauczania na stażu czy relacji uczeń-mistrz będzie tak samo oczywiste, jak obecnie ich brak.

Jeśli każdy z nas, na każdym kroku w pracy czy poza nią, będzie o tym pamiętał. Jeśli za każdym razem zachowamy się w odpowiedni sposób to inni także zaczną to robić. Z czasem będzie to naszą wspólną codziennością.

Poniżej zamieszczam link do TEDa, który obrazuje w ciekawy sposób jak prosta idea staje się czymś więcej, staje się ruchem w środowisku. Zdaję sobie sprawę, że te dwa teksty mogły Was trochę zasmucić. Derek Sivers za całą pewnością poprawi Wam humor. 🙂 Bądźcie częścią zmiany, o której wszyscy marzymy!

Miłego oglądania!