Dlaczego ten temat?

Zdecydowałem się napisać o stażu podyplomowym z wielu powodów. Jest to okres, w którym wielu z nas (młodych lekarzy) po raz pierwszy zderza się z realiami pracy. Nie mam tutaj na myśli tylko aspektu czysto lekarskiego, często zdarza się, że jest to dla nas w ogóle pierwsza praca. Poza tym dla większości z nas jest to także okres przejściowy w życiu prywatnym. Właśnie wtedy podejmujemy decyzje związane z tym, co w ogóle chcemy robić dalej, wybieramy specjalizację, miejsce zamieszkania, często właśnie wtedy zakładamy rodziny. I przy tym wszystkim – uczymy się do LEK-u. Odkrywamy jak sobie radzimy z kolejnymi obowiązkami, odpowiedzialnością i stresem. Posunę się więc do stwierdzenia, że jest to niezwykle ważny etap w naszym życiu, w którym mamy wyjątkową okazję lepiej poznać samych siebie.

Jak zabraliśmy się do tematu?

Spróbujemy spojrzeć na staż podyplomowy z trochę innej perspektywy. W tym wpisie nie znajdziecie dokładnych informacji o tym, gdzie robić staż, jak jest dokładnie skonstruowany i jakie formalności należy dopełnić, żeby w ogóle go rozpocząć. Chciałbym podzielić się za to z Wami mniej oczywistymi doświadczeniami i spostrzeżeniami moich przyjaciół lekarzy oraz własnymi. Zakończyłem staż niecały miesiąc temu, więc refleksje te pozostają stosunkowo świeże. Mam wielką nadzieję, że okażą się dla Was pomocne – jeśli nie w wymiarze praktycznym, to może po prostu podniosą Was trochę na duchu. Dodatkowo czuję gdzieś głęboko w sobie, że mnie samego staż niesamowicie wiele nauczył. Chcę się tym dzielić i pisać głównie o tym, czego możemy się w jego trakcie nauczyć, jak możemy się uczyć, w jaki sposób to, jak się zachowujemy, wpływa na to, ile ze stażu wynosimy.

Co właściwie mam Wam do powiedzenia?

Oczekiwania, oczekiwania…

Świeżo po uzyskaniu dyplomu większość z nas ma już jakiś pomysł na to, gdzie i kiedy chciałaby odbyć staż podyplomowy. Kwestia, którą poruszę na początku jest związana kryteriami wyboru, jakie sami sobie stawiamy. Często pierwszą, wręcz odruchową myślą jest pomysł, że pójdę tam, gdzie jest “dobrze”, gdzie jest fajnie, gdzie stażyści po zakończeniu pracy są po prostu zadowoleni. Może być to pierwszy duży błąd, jaki popełnicie. Dlaczego?

Odpowiedź na to pytanie jest tak prosta, że zdarza nam się o niej nie myśleć. Mianowicie – każdy z nas powinien samodzielnie określić swoje kryteria wyboru miejsca odbywania stażu. Każdy z nas powinien sam zadać sobie pytanie: Czego ja właściwie od tego stażu chcę? Jak ta decyzja wpłynie na moje życie prywatne? Ile będę miał czasu dla siebie? Rodziny? Na naukę? Na jakie inne rzeczy poza pracą chciałbym wykorzystać ten czas? Oczekiwania często się różnią. Dwie osoby mogą mieć całkowicie odmienne zdanie na temat tego samego oddziału i opinie o odbytym stażu.
Czego właściwie można chcieć od stażu? Zauważyłem, że większość z nas obiera wobec stażu jedną z trzech postaw.

Wielu z nas oczekuje, że na stażu dużo się nauczymy. Często narzekamy, że na studiach nie nauczyliśmy się praktycznych umiejętności, a nasza wiedza jest nieusystematyzowana. Idziemy na staż z nadzieją, że doświadczymy czegoś innego. Nie jest to takie proste – często trzeba się napracować, żeby rzeczywiście móc sobie powiedzieć – “dobrze wykorzystałem staż, sporo się nauczyłem, jestem zadowolony”.

Możemy nie oczekiwać absolutnie niczego, jesteśmy otwarci na to, co się wydarzy, na to, gdzie trafimy, kogo poznamy i czego się nauczymy. Minusem tego podejścia jest to, że może się zdarzyć, że nie mając ściśle określonego celu, nie wydarzy się nic. W końcu do niczego nie dążyliśmy.

Trzecią postawą jest oczekiwanie świętego spokoju. I nie chodzi mi tutaj o olewanie nauki. Bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że staż, najprościej mówiąc, czasami przeszkadza w życiu. Niektóre osoby już dawno wiedzą, co chcą robić, gdzie będą później pracować, mają dodatkową pracę, rodziny, firmy itd. Skutkuje to dążeniem do tego aby staż był możliwie mało angażujący czasoprzestrzennie. Plusem jest to, że można zrobić sporo, aby ten wpływ ograniczyć.

Czasoprzestrzeń

Z własnego doświadczenia wiem, że tak prosta kwestia, jak czas i koszty codziennych dojazdów do pracy już po paru tygodniach okazują się jedna z najważniejszych. Jest też pierwszą, która znacząco wpływa na nasze zadowolenie i poziom zaangażowania na oddziale. Powody są prozaiczne. Jeżeli poświęcamy 3 godziny dziennie na dojazdy, zaczynamy regularnie wstawać o 5-6 rano i zasypiać o 21, okazuje się, że pracując na pełnym etacie, zaczyna nam brakować czasu i sił na resztę życia. Przemyślcie tę oczywistą kwestię. Staż trwa ostatecznie bardzo długo, a konsekwencją codziennego zmęczenia jest absolutna niechęć do jakiejkolwiek aktywności. A niestety w trakcie stażu trochę tematów do ogarnięcia jest. Czas dojazdu do pracy uważam za jedno z najważniejszych kryteriów wyboru miejsca stażu i niejednokrotnie spotkałem się z podobnymi refleksjami.

Przemyślcie każdy praktyczny aspekt związany z pracą, dojazd, umowę, którą będziecie podpisywać, to, jakie staże cząstkowe są dla Was ważne, a jakie możecie zrobić poza macierzystym szpitalem, to, czy macie znajomych lekarzy na poszczególnych oddziałach, którzy Wam coś pokażą. Od tych decyzji w dużej mierze będzie zależeć to, czego się nauczycie.

Nowe miejsce / nowy czas

Nasze zachowanie, szczególnie w pierwszych dniach pracy, może drastycznie wpłynąć na codzienność na stażu podyplomowym. Mam tutaj na myśli zachowanie względem współpracowników, szefa oddziału, pacjentów czy też względem naszego opiekuna praktyk, jeśli mamy szczęście i zostanie nam przydzielony. Za każdym razem, gdy zaczynacie staż na nowym oddziale, pierwszą rzeczą, którą powinniście zrobić jest przedstawienie się wszystkim pracownikom oddziału oraz powiedzenie im, kim jesteście i po co tam jesteście. Nie wydaje Wam się to oczywiste? Niestety, nie wszyscy to robią i wiele przez to tracą.

Trudno przecenić to, jak bardzo pierwsze wrażenie rzutuje na resztę czasu, który spędzicie na oddziale. Jeśli nie powiecie głośno i wyraźnie swojemu opiekunowi, że jesteście tam po to, żeby się uczyć, że jesteście stażystami, że jesteście chętni do pracy, że chcecie mieć przydzielone konkretne i jasno określone obowiązki, to wierzcie mi – jest duża szansa, że staż stanie się kolejną wycieczką po oddziale. Taką samą, jakich wiele mieliśmy zaszczyt doświadczać na studiach.

Walczcie o to, aby reszta personelu znała Wasze imię bądź nazwisko. Jeśli ktokolwiek z nich będzie potrzebował pomocy albo wpadnie na szalony pomysł i zdecyduje się coś pokazać stażystom, to zawoła tych, których imiona po prostu pamięta. Idąc dalej tym tropem – gdy zauważycie, że ktoś nie pamięta jak się nazywacie czy też w ogóle nie wie jak się do Was zwracać, to po prostu jasno to określcie. Taki zabieg znacznie ułatwia komunikację w pracy, oszczędza czas i zbliża Was do ludzi.

W ten sposób naturalnie stajecie się częścią oddziału. Pracujecie, uczycie się i czujecie się tam potrzebni. Jeśli uda Wam się to osiągnąć, jeśli poczujecie się częścią oddziału, to szanse na to, że przez cały okres stażu będziecie budzili się rano zadowoleni, bardzo rosną. 🙂

“Nie”

W pełni zdaję sobie sprawę z faktu, że staż potrafi zarówno ekscytować, jak i przerażać. Zaczynają zwracać się do Was “Pani doktor”, “Panie doktorze”. Wszyscy zaczynają czegoś od Was chcieć, oczekiwać określonych działań. Wszystko się zgadza, jeśli te osoby w pełni rozumieją, czym jest staż podyplomowy i chcą Wam po prostu pomóc, czegoś Was nauczyć. Niestety nie zawsze się tak zdarza. Powiedziałbym nawet, że kultura promująca wspólną naukę w pracy, pomagania sobie, dzielenia się wiedzą bardzo kuleje w Polsce (temat na osobny wpis).

Bezpośrednio z tym związana jest kolejna rzecz, której nauczył mnie staż: mówienia “nie”. Parę tygodni temu miałem okazję porozmawiać z przyjacielem, który aktualnie kończy pierwszy rok rezydentury na oddziale zabiegowym. W jego mniemaniu jest to ważniejsze niż jakakolwiek wiedza medyczna czy umiejętność szycia.

Słuchajcie, skończyliśmy studia, jesteśmy lekarzami. Wiem, że może to zabrzmieć trochę dumnie i pysznie, ale właśnie z tym stwierdzeniem – jestem lekarzem – wiążą się konkretne obowiązki, konkretna wiedza i fakt, że to my w większości przypadków jesteśmy odpowiedzialni za planowanie pracy innych. I ma to miejsce nawet na stażu. Nie dajcie sobie wejść na głowę nikomu, ani pielęgniarkom, ani szefowi, ani nawet innym stażystom. Znam sytuacje, w których młodzi lekarze nie byli wpuszczani do dyżurki i, co najsmutniejsze, nic z tym nie zrobili!

Jeśli nie chcecie spędzić miesiąca stażu podyplomowego na wycieczkach na RTG, pisaniu obserwacji pacjentów, których na oczy nie widzieliście czy wypełnianiu zaległych wypisów “miłego doktora”, to po prostu tego nie róbcie, nie wyrażajcie na to zgody. Będzie to o tyle ważne w przyszłości, ponieważ kolejne roczniki będą ponosiły pełną indywidualną odpowiedzialność związaną z pełnym prawem wykonywania zawodu, które będą posiadać.

Otwartość

Mówienie “nie” to dopiero początek. Jeśli będziecie tego nadużywać, możecie sporo stracić. Dlatego kolejną kwestią, którą uważam za bardzo ważną jest umiejętność balansowania pomiędzy asertywnością a otwartością i uczynnością.

Musimy zdać sobie sprawę z jednego faktu. Staż podyplomowy jest serią krótkich staży. Każdy z nich wiąże się z przerabianiem tych samych tematów podczas pierwszych dni na nowym oddziale. Znów nowi ludzie, nowy szef, nowe układy, nowa atmosfera, nowe podejście do stażystów. Myślę, że już powoli zaczynacie układać sobie w głowie, co chcę Wam przekazać.

Jeśli nie będziecie wystarczająco otwarci na początku, nie zdążycie zbudować zaufania i relacji w trakcie krótkiego stażu trwającego 3-4 tygodnie. Bez dobrych układów z lekarzami nie będzie mogła w ogóle zaistnieć relacja mentorska nauczyciel-uczeń. Bez tego cała Wasza nauka będzie oparta tylko i wyłącznie na przypadkowo zasłyszanych informacjach przy okazji obchodów, prywatnych rozmów lekarzy czy też badań, na które zostaniecie wysłani z pacjentami. Ze stażu można wyciągnąć o wiele, wiele więcej, jednak sami musicie się o to postarać.

Przeczytaj drugą część wpisu – Czego nie powiedzą Ci o stażu? (część II)